Jak niemal każdego dnia odwiedziłem mój ulubiony portal regionalny w poszukiwaniu ciekawych artykułów. Nie zawiodłem się. Jest. Trudno nie zauważyć tytułu na stronie głównej: "Jeśli będzie powódź, to z winy mieszkańców (i Unii Europejskiej)". W tym momencie mógłbym zakończyć czytanie artykułu bo wszystko już wiem, poznałem przekaz, wiem o co chodzi.
W obliczu ulewnych deszczów w kraju, pamiętając lipcowe wydarzenie sprzed ośmiu lat, gdy klika godzin opadów spowodowało kataklizm w Gedanii, Najjaśniej Nam Panujący postanowili się zabezpieczyć na wypadek gdyby próbowano im przypisywać zaniedbania i niedopilnowanie pewnych spraw w sytuacji kryzysowej.
Winę za ewentualną powódź zrzuca się więc na wszystkich mieszkańców. Tak, jeżeli znowu spadnie gigantyczny deszcz i wyleje Radunia (oby nie!!) to będzie to tylko i wyłącznie wina ponad czterystu tysięcznej rzeszy ludu zamieszkującego to przeklęte miasto oraz tej hojnej UE, która jeszcze kilka dni temu była wspaniała gdy dała trochę kasy na Łostowicką i Nową Łódzką. Ta Unia to rzeczywiście jakiś wróg, nawet powódź w Gdańsku może być za jej przyczyną.
Cytat: "Urzędnicy całą winę za taki stan rzeczy zrzucają na mieszkańców i przepisy unijne. - Po części to mieszkańcy są winni zarzucając śmieciami kanały odprowadzające wodę - mówi radiu Mirosław Kosiorek z Centrum Zarządzania Kryzysowego w Gdańsku. - Wrzucają ławki, opony, nawet stare samochody. One tworzą zaporę i woda nie może normalnie spływać."
Oczywiście nie usprawiedliwiam w żaden sposób nagannego zachowania i zaśmiecania czegokolwiek, nie tylko kanałów, rzek i stawów.
Ale skoro urzędnicy wiedzą, że taki proceder istnieje to może by tak zrobić coś w kierunku walki z tym i przeciwdziałać skutkom debilizmu niewielkiej (mam taką nadzieję) części społeczeństwa? Może trzeba by cyklicznie czyścić zaśmiecane kanały, może jakiś monitoring, akcja edukacyjna, karanie sprawców? Cokolwiek.
Poza tym nie sądzę aby tylko opony czy śmieci wrzucone do kanału były przyczyną ewentualnej powodzi w razie gwałtownych opadów deszczu.
W dalszym ciągu stan kanalizacji burzowej w wielu miejscach miasta jest opłakany - na przykład zatkane piachem czy błotem, nie czyszczone od lat studzienki. Jak wspomina się w artykule samo koryto Raduni nie zostało dotąd przebudowane, nie wzmocniono wałów przeciwpowodziowych. Ale oczywiście wina leży tylko i wyłącznie po stronie mieszkańców. Wszystkich.
No i jeszcze Unii Europejskiej - oto cytat:
"Unia ma być natomiast winna temu, że nie można przeprowadzić modernizacji wodociągów. A sieć kanalizacyjno-burzowa w Gdańsku nie była remontowana od lat 60. ubiegłego wieku. Na razie nie ma środków na przebudowę koryta Raduni. Przeprowadzenie udrożnienia planowane jest dopiero na rok 2013."
Bardzo przepraszam, ale jaka jest konkretna wina UE? Nie a bardzo mogę zrozumieć czytając ten bełkotliwy akapit. Czy dlatego, że nie dała pieniędzy? Sieć kanalizacyjno-burzowa nie była remontowana od lat 60. ubiegłego wieku, a Polska jest członkiem Unii od kilku lat. Czy to jest sprawa UE czy nasza lokalna, że mamy nie remontowaną kanalizację burzową? Albo, że koryto Raduni jest nie przebudowane - jaka jest tutaj konkretna wina UE? Naprawdę nie rozumiem.
Kolejne dwa akapity, w których nie mogę dopatrzeć się jakiejś spójności i sensu, o co tak naprawdę chodzi.
Cytat:
"Urzędnicy żalą się, że dyrektywy środowiskowe są bardzo wyśrubowane, gdyż rzeki i jeziora w Polsce należą do obszaru Natura 2000. To ścisły rezerwat.
- Unia szczegółowo sprawdza i weryfikuje procedury. To czasami trwa nawet kilkanaście lat - dodaje Maciej Lorek z Wydziału Środowiska Urzędu Miasta Gdańska. - Analizy oddziaływania inwestycji na środowisko to jest gruba przesada. Co nam da, że policzymy ile bocianów migruje, jak nie przeznaczymy nic na inwestycje. "
Jakiś bełkot. Coś o liczeniu bocianów, jakiś procedurach, kilkanaście lat, o co tu chodzi? Chciałbym, jako zainteresowany sprawą mieszkaniec-czytelnik, dowiedzieć się z "bardzo poważnego portalu regionalnego" jakie procedury są weryfikowane kilkanaście lat i jaki to ma związek i wpływ na udrożnienie Raduni albo remont kanalizacji burzowej. O jakie inwestycje chodzi? Jakie dyrektywy są wyśrubowane, czego nie jesteśmy w stanie spełnić, jakie są konkretne problemy i przeszkody? Niestety, na marne szukać takich informacji w dalszej części artykułu. Wielka szkoda.
Na koniec chciałbym złożyć małe oświadczenie: "Drodzy Państwo, Jaśnie Nam Panujący oraz dziennikarze portali regionalnych Pomorza: nigdy nie wrzuciłem do kanału, rzeki czy stawu ani opony, ani karoserii samochodu ani starej pralki czy lodówki. Nie wrzuciłem nawet papierka od gumy do żucia. Co więcej, nie rzucam takich śmieci ani do wody ani na trawniki i chodniki. Wobec powyższego proszę nie obwiniać mnie o ewentualne podtopienia (oby nigdy nie nastąpiły !) jeżeli wskutek ulewnych deszczów zatkana i nie udrożniana od lat kanalizacja burzowa nie będzie w stanie przyjąć ani litra wody. Nie dlatego żebym umywał ręce. Zwyczajnie mam niewielki wpływ na to. Dziękuję za zrozumienie".
Fascynujące artykuły, którymi możesz być zainteresowany:
Jeśli będzie powódź, to z winy mieszkańców (i Unii Europejskiej)
Pomorzu grożą lokalne podtopienia. Deszcz przypomniał o niedrożnych kanałach i uszkodzonych wałach przeciwpowodziowych
niedziela, 28 czerwca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz