poniedziałek, 22 czerwca 2009

Mogilnik


Parę dni temu w moim ulubionym portalu ukazał się kolejny artykuł z całej długiej serii poświęconej jednej ze sztandarowych, a co za tym idzie solidnie przepłaconych inwestycji Gedanii : hali widowiskowo-sportowej. Budowa trwa już kilka lat i końca nie widać, co chwilę koszty inwestycji wzrastają osiągając jakieś horendalne kwoty, ale co tam. Nikt tego nie kontroluje, gawiedź chce mieć halę, na ekonomii i biznesie w większości się nie zna więc jest pole do popisu.
Nie o tym jednak chciałem teraz pisać. Pod wspomnianym wcześniej nazwijmy to "artykułem" ktoś przytomnie napisał w komentarzu, że dawno już w generatorze peanów na cześć Jaśnie Nam Panującego nie było mowy o kolejnej superinwestycji bardzo potrzebnej ciemnemu ludowi. Chodziło oczywiście o stadion nazwany,za przeproszeniem, Baltic Areną. Dawno, czyli od dobrych kilku dni, a dokładnie czterech, nic nie napisano. To dużo.


Minęło kolejnych pięć dni i jest! Po dziewięciu dniach od poprzedniego ukazał się następny "artykuł" zatytułowany "Kto usunie odpady przy Baltic Arenie?". Zaczyna się klasycznie, czyli jest informacja, że Inwestor stadionu (czytaj miasto zarządzane przez Supermenadżera Jaśnie Nam Zarządzającego) pójdzie do sądu z wykonawcą prac ziemnych i że na pewno nie opóźni to budowy stadionu (to najważniejsze, dyrektywa dla dziennikarza generatora peanów na cześć Jaśnie Nam Panującego mówi jasno, że poruszając najważniejszy w mieście temat trzeba koniecznie pacnąć info, że budowa jest nie zagrożona, prace idą pełną parą na 3 zmiany, a opóźnienia nie będzie.) Potem jest krótka informacja, że na terenie budowy znaleziono mogilnik z trzema tysiącami metrów sześciennych odpadów. Wśród trzech zdań o tym fakcie jedno takie zdanie: "O jego obecności w Letnicy nie świadczyły, żadne rejestry miejskie." Zdanie wtrącone oczywiście po to by na dzień dobry zakodować w umyśle przeciętnego zjadacza schaboszczaka informację, że nasi wspaniali urzędnicy pod wodzą Jaśnie Nam Panującego są bez winy i w żaden sposób nie mogli tego faktu (czytaj feralnego mogilnika) przewidzieć. Nie dało się.
Tu jestem innego zdania. Po pierwsze o tym, że jest to teren trudny z mogącymi czyhać niespodziankami różnego rodzaju mówiono i pisano wiele jeszcze przed rozpoczęciem jakichkolwiek prac. Sam portal (mój ulubiony) napisał w innym tekście z 13 marca 2009: (cytat)
Do dziś wywieziono z hałdy 200 tys. ton. odpadów. Jak na razie robotnicy mieli do czynienia z tzw. "czystym odpadem". Teraz jednak rozpoczęła się utylizacja dolnej warstwy hałdy, w której mogą występować substancje ropopochodne - uprzedza Michał Kruszyński, rzecznik spółki BIEG 2012, która prowadzi budowę stadionu w Letnicy.

Z badań geologicznych wynika, że odpadów niebezpiecznych w hałdzie jest ok. 46 tys. ton. Skąd się wzięły? To efekt nieodpowiedzialnej polityki z lat 60 i 70, kiedy wywożono w to miejsce trujące odpady m.in. z zakładów przemysłowych. Substancje budzące wątpliwości są zabezpieczane, a próbki wysyłane do specjalistycznego laboratorium w Katowicach, które podpowiada właściwą metodę utylizacji.
O jakaż to nieprawdopodona sprzeczność w tych artykułach publikowanych przez ten sam portal w odstępie zaledwie 3 miesięcy.
Jest jeszce inny artykuł z grudnia 2008 (w tym samym portalu), w którym czytamy: (cytat)
"Rolą firmy będzie niwelacja terenu, wykonanie melioracji i wywiezienie torfu, który zajmuje większą część gruntu w Letnicy oraz pozbycie się górotworu z odpadów niebezpiecznych, których według badań jest 46 tys. ton (30 tys. m sześc.)."
Czyli od początku było wiadomo, że są tam odpady niebezpieczne i trzeba będzie je jakoś zlikwidować. I nawet oszacowano ich ilość. Nie przeszkadza to jednak pseudo dziennikarzowi napisać w czerwcu 2009 totalną bzdurę, że o obecności mogilnika w Letnicy nie świadczyły żadne rejestry miejskie. Ale co tam, kto by pamiętał artykuły sprzed kilku miesięcy i co się tam wypisywało. Ważny jest przekaz tui teraz, aby zakodować w głowach gawiedzi pewne propagandowe informacje.
Po drugie kilka miesięcy temu, przed rozpoczęciem prac ziemnych (których wartość to bagatela ponad 100 000 000) hucznie trąbiono w prasie lokalnej i w telewizji, że przed wjazdem maszyn budowlanych cały plac zostanie sprawdzony przez saperów na wypadek obecności w tamtym miejscu pozostałości po wojnie: min, pocisków itp. Pisano i mówiono wtedy, że to jest robione po to by dmuchać na zimne i aby nic, żadna niespodzianka nie opóźniła budowy. Wszystko miało być oczywiście zasługą Jaśnie Nam Panujących, którzy potrafili pomyśleć nawet o minach wojennych. Skoro są tak wszystko przewidujący to jakim cudem nie przewidzieli potencjalnej możliwości istnienia mogilnika (a nawet mogilników) na terenie przemysłowym?
Idąc tropem superdziennikarza z Generatora Peanów można by wywnioskować, że miny na terenie Letnicy znajdowały się w miejskich rejestrach, skoro o nich pomyślano. Mogilnika nie było w wykazach więc nie przewidziano jego obecności. Ciekawe.
Ogłaszam wszem i wobec, że żadnego procesu nie będzie. A koszty pokryje bogate miasto. Kwestia czy będzie to 16 czy 6 a może 20 milionów. Mało istotne, czymże jest kilka dodatkowych milionów złotych wobec miliarda, który z pewnością stadion pochłonie. Niewiele, gawiedź zapłaci chce czy nie chce.
Skąd takie wnioski? Po pierwsze praktyka Gedanii. Konia z rzędem temu, kto wskaże mi przypadek w ostatnich kilkunastu latach gdy miasto obciążyło wykonawcę za cokolwiek (w tym za takie rzeczy jak spóźnienie w remoncie, złą jakość wykonanych robót itp. )Tak będzie i w tym przypadku.
Co najlepsze sam Portal Regionalny Wielce Wysokich lotów potwierdza to już w artykule z 2 grudnia 2008:
"Pewną niewiadomą stanowi góra niebezpiecznych odpadów piętrząca się na placu budowy. Jedynie ona może mieć wpływ na wypłatę dla Wakozu, która według podpisanego we wtorek kontraktu wynosi 102 mln zł. - Jeżeli odpadów będzie więcej niż przewidują nasze szacunki, firma dostanie dodatkową zapłatę - przyznaje Ryszard Trykosko. Jednak jego zdaniem nawet w najgorszym razie kwota kontraktu nie wzrośnie więcej niż o kilka milionów złotych."
Także we wspomnainym artykule z 13 marca 2009 napisano:
"Górotwór, który straszył w Letniewie "topnieje" w oczach. Rozebrano i wywieziono już niemal połowę hałdy, która od początku budziła największe obawy budowlańców. Dlaczego? Do momentu rozpoczęcia jej rozbiórki nie wiadomo było dokładnie co zawiera. Właśnie z tego powodu z Wakozem, firmą która prowadzi prace ziemne ustalono, że jeżeli hałda będzie większa i trudniejsza do posprzątania niż się spodziewano, wykonawca dostanie dodatkową zapłatę."
A teraz najlepszy cytat - tym razem z tekstu z 7 maja 2009, czyli stosunkowo niedawno: (cytat)
"- Mogilnik odkryliśmy kilka tygodni temu i od razu rozpoczęliśmy badania. Obawialiśmy się, czy nie znajdziemy w nim jakiś szkodliwych bakterii - przyznaje Ryszard Trykosko, prezes spółki BIEG 2012. - Na szczęście nie ma tam nic groźnego, ale odpady musimy zutylizować w specjalny sposób.
Teraz prowadzone są rozmowy z trzema firmami, które miałby się zająć wywózką i zniszczeniem odpadów. Na razie swoją ofertę złożył Wakoz, który na placu budowy Baltic Areny zarobił już 102 mln zł prowadząc prace ziemne. - Czekamy jeszcze na dwóch oferentów i w przyszłym tygodniu wyłonimy zwycięzcę. Chcemy zrobić to jak najtaniej - zapewnia prezes Trykosko. "

Ale tanio nie będzie, bo wywiezienie 3 tys. m sześc. odpadów może kosztować nawet 10 mln zł! Dobrze choć, że wśród 220 tys. m. sześc. odpadów już wywiezionych, tylko te muszą być zutylizowane w szczególny sposób."

Po co więc straszenie sądem i tym, że Wakoz zostanie obciążony kosztami w sytuacji, gdy likwidacja mogilnika zostanie zlecona komuś innemu? Powód jest prosty: propaganda.
Chodzi zapewne o wywołanie wrażenia w umyśle przeciętnego przedstawiciela ciemnej masy jakich to sprawnych i walecznych Jaśnie Nam Zarządzających mamy. Jakich to zatroskanych o każdą publiczną złotówkę i cięcie kosztów tak poważnej inwestycji. Dla dobra ogółu, dla Narodu! Gotowi nawet procesować się z wykonawcą, byle publiczna kiesa nie była drenowana z gotówki.
Och jacy oni są fantastyczni.
Żenująca błazenada. Ale kto by tam o tym pamiętał za miesiąc, za dwa, za rok to już w ogóle. Czy ktoś z tego będzie rozliczał? Wątpliwe. A co sobie zakoduje przeciętny zjadacz schaboszczaka czytając taki tekst - bezcenne. Wszystko po to by w wyborach postawił ten jeden pieprzony krzyżyk w tym odpowiednim kwadraciku, gdy już zostanie zachęcony do zwleczenia się z fotela i pójścia na wybory...
Inne fascynujące artykuły, którymi możesz być zainteresowany:
Kto usunie odpady przy Baltic Arenie?
Baltic Arena: praca przez sześć i pół dnia w tygodniu
Sarkofag ze zwierzęcymi skórami na Baltic Arenie

2 komentarze:

  1. owszem, górotwór z niebezpiecznymi odpadami był juz w materiałach przetargowych

    OdpowiedzUsuń
  2. ale z materiałami niebezpiecznymi określonych kategorii i w ściśle określonej ilości

    OdpowiedzUsuń