niedziela, 22 listopada 2009

Stabilny prorozwojowy czyli Pałac się wyżywi

Około tydzień temu trafiłem na kolejny fascynujący artykuł w takim sporym portalu regionalnym należacym do wydawcy jednego z lokalnych tytułów prasowych. Najpierw się uśmiałem, a zaraz potem załamałem. Nastąpiła w moich oczach kompletna desaturacja kolorów widoku z okna na ponurą dzielnicę nowej, wielkiej sypialni Gedanii. Znów to samo... Cytat nagłówka i poczatku artykułu (link do całego artykułu, gdyby kogoś to zainteresowało):
Dochody - ponad 1,8 mln. Wydatki - ponad 2,1 mln zł. Deficyt, który zostanie pokryty z kredytów - 296 mln zł. Tak prezentuje się projekt budżetu Gdańska na 2010 rok.
- Budżet jest stabilny, prorozwojowy, ale trudny, bo będziemy zmagać się z drugim rokiem kryzysu - mówi Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska.
Pomijam już fakt, że  nikt ze strony wydawcy nawet nie sprawdził zwykłych błędów w tekście - jeżeli nie każdy od razu "załapuje" to podpowiadam, że chodzi o liczby. 2,1 mln - 1,8 mln nijak nie chce mi dać 296 mln. Chyba wydawca ów ma potencjalnych odbiorców swoich tekstów za kompletnych kretynów, którzy i tak nie rozumieją co się do nich pisze, a z całego artykułu wyłapują tylko pojedyncze słowa, które przyswajają i kodują w mózgach.  Być może się czepiam, być może to nieduży błąd, być może wszyscy wiedzą o co chodzi mimo błędu, ale niesmak pozostaje... Lubię gdy coś jest przygotowane profesjonalnie, taki już jestem, przepraszam.
Najlepsze jest zaraz potem:
jedno zdanie, w którym Jaśnie Nam Panujący prezentuje budżet:  Budżet jest stabilny, prorozwojowy, ale trudny, bo będziemy zmagać się z drugim rokiem kryzysu.
Coś mi tu nie pasuje, coś koliduje, nie przekonuje mnie ta wypowiedź, mówiąc krótko.
Oto jakimi słowami prezentował Nasz Wódz budżet na 2009 rok:
Jest to budżet proinwestycyjny, prorozwojowy, wyważony – powiedział prezydent Paweł Adamowicz przedstawiając budżet miasta Gdańska na rok 2009.
Z roku na rok to samo. Czyli przesłanie jest jedno: nie spodziewajcie się wiele. Jest to budżet przetrwania - do najbliższych wyborów...
Śmieszą mnie określenia: proinwestycyjny, prorozojowy. Chyba każdy budżet każdego miasta jest taki z założenia, czy mylę się? Czy jest jakieś miasto w Polsce, które z góry stwierdza, że nie chce inwestycji oraz rozwoju i konstruuje budżet antyrozwojowy, antyinwestycyjny?
Słowa wyważony i stabilny są z kolei wplecione celowo.  Widzicie czasem reklamy banków, firm ubezpieczeniowych czy funduszy emerytalnych? "Stabilność i bezpieczeństwo" - czyż nie to słyszymy z dużą czestotliwością? Taka już jest nasza swojska mentalność: najważniejsze, że padają słowa stabilność i bezpieczeństwo, wówczas wzbudza to wielkie zaufanie odbiorcy, niezależnie od pozostałej części przekazu.
Ja, dla odmiany, wolałbym budżet dynamiczny, może wręcz agresywny. Wszak trzeba doganiać już nawet inne duże miasta naszej Polszy. I jakoś nam ten pościg nie wychodzi. A przecież tak często przebąkuje się o metropolii gedańskiej... Czyżby to tylko megalomania pewnego Pana?
Jak można określić budżet prorozwojowym, gdy najwięcej środków z puli przeznaczonej na inwestycje pochłonie budowa nisko dochodowego, a może wręcz deficytowego, stadionu dla jednej drużyny piłkarskiej (prezentującej zresztą niezbyt wysoki poziom)? No i jeszcze te dwa mecze na mistrzostwach.
A gdzie remonty kapitalne dróg (choć sam remont to także nie jest rozwój tylko utrzymanie stanu dotychczasowego w nie zmienionej kondycji), gdzie inwestycje w infrastrukturę, gdzie tak szumnie zapowiadane rewitalizacje? O szeregu innych, ważnych spraw nie wspomnę.
Co tam, lepiej zbudować kolejny twór w stylu ECS za kilkaset milionów złotych. Będą kolejne stanowiska w "radzie pamięci", fundacji i innych jakże ważnych instytucjach.
Na samym micie Solidarności oraz rozpamiętywaniu dawnych wydarzeń daleko nie zajedziemy. Co z przyszłością? Pomnik Trzech Krzyży uważam za bardzo dobry, rozpoznawalny, dostojny, prawdziwy i wystarczający symbol, który upamiętnia krew istnień ludzkich walczących z poprzednim reżimem.
Jaśnie Nam Panujący wspomina coś także o budżecie w okresie kryzysu. Tylko jakoś nie widzę działań antykryzysowych w tym wszystkim. W normalnym świecie  w czasie kryzysu nie buduje się pomników. Podejmuje się działania zmierzające do redukcji kosztów stałych działalności. Może więc warto by zastanowić się czy potrzeba nam sześciu rzeczników prasowych, czy może wystarczy jeden? Czy w związku z "kryzysem" wstrzymano wypłacanie nagród "z urzędu" dla pracowników Pałacu, a może redukuje się koszty wyjazdów służbowych do różnych "zaprzyjaźnionych" lub "bliźniaczych" miast, z których to wycieczek nic nie wynika ? W tej sytuacji chciałbym poznać szczegółowo plany naszych zarządców, co zamierzają zrobić, aby zwiększyć efektywność wydawania posiadanych funduszy. Czy takie określenia jak restrukturyzacja czy redukcja niepotrzebnych kosztów istnieją w "pałacowym" słowniku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz